Porusza Pani ważny problem głębokości wskazywania źródeł zapożyczeń, co faktycznie często nie jest rzeczą łatwą. Rozróżnia się zapożyczenia synchronicznie obce – które są pożyczane w danej epoce, np. współczesne zapożyczenia angielskie typu pendrive – oraz zapożyczenia diachroniczne – dawne, np. cukier z niemieckiego. O zapożyczeniach można mówić w momencie, gdy mamy do czynienia z wyrazami pochodzącymi z odmiennych języków, genetycznie spokrewnionych (bardziej lub mniej) bądź nie. W tym sensie zapożyczeniem nie jest wyraz krowa (odziedziczyliśmy go z języka prasłowiańskiego, oczywiście ze zmianą fonetyczną), który ma swój fonetyczny odpowiednik w innych językach słowiańskich: krava, korova.
Myślę, że Pani wątpliwości spowodowane są wieloznacznością terminu zapożyczenie. Zapożyczenia leksykalne to wyrazy przejęte z innego języka. Mogą być jednak zapożyczenia fonetyczne, słowotwórcze, składniowe, frazeologiczne. Wyraz serce, o którym Pani pisze, nie jest zapożyczeniem leksykalnym z czeskiego, ale bohemizmem fonetycznym (zapożyczeniem fonetycznym). Otóż do XVI w. wyraz serce o prasłowiańskiej proweniencji był wymawiany w języku polskim jako sierce (bo taka była realizacja tzw. sonantu r miękkiego – spółgłoski zgłoskotwórczej – który krył się w tym wyrazie). W XVI w. pod wpływem języka czeskiego, który wtedy mocno oddziaływał na język polski (miał wyższy prestiż, bardziej rozwiniętą literaturę, był językiem wyższej kultury, znanym na polskim dworze królewskim), doszło do stwardnienia (depalatalizacji) miękkiego ś. W języku czeskim wyraz ten brzmiał właśnie jako serce (inny przykład takiego stwardnienia to wyraz wesele, który w staropolszczyźnie brzmiał wiesiele). Jeśli chodzi o zapożyczenia z czeskiego, to mamy tu głównie do czynienia z zapożyczeniami fonetycznymi (bohemizmami fonetycznymi) typu brama, obywatel, masarz. Forma tych wyrazów zgodna z polską fonetyką to: broma, obywaciel, mięsarz.
Rafał Zarębski